piątek, 25 kwietnia 2014

" Momentary Happiness with the Wrong Guy "

Liv POV:

Obudziłam się dość późno. Gdy spojrzałam na zegarek była 10:45. Na drugim końcu mojego łóżka siedział Justin. Krzyknęłam przerażona i spadłam z łóżka. Twarz zakryłam rękoma, nogi zgięłam.
- Dobry panience- powiedział śmiejąc się.
- Chcesz żebym doznała zawału?!
- Zabawnie krzyczysz- Nadal się śmiał.
- Co ty tu robisz?!- Nadal leżałam.
- Twoja kochana Rose poprosiła żebym cię przypilnował.
- Serio?- Spytałam rozbawiona.- W takim razie możesz już iść poradzę sobie.

Usiadłam z rozkraczonymi nogami. Patrzył się na mnie jak na ósmy cud świata. Naciągnęłam bluzkę na kolana, dopiero teraz przypomniałam sobie, że spałam w jego koszulce i majtkach.

- Nie gap się tak.- Powiedziałam wstając.
- Widzę, że polubiłaś moją bluzkę.
- Jest znośna. Za bardzo tobą pachniała więc popsikałam ją swoimi perfumami.
- Popsikałaś moją bluzkę babskimi perfumami?! - Zaczął iść w moją stronę.
- Cholera.- Zaczęłam uciekać.

Wybiegłam przed dom. Idiota zamknął się w środku zostawiając mnie w samej koszulce i gaciach na dworze. Obok domu przeszło dwóch chłopaków, wyglądali na 20 lat nie więcej.
- Hej laska! Odważny strój- zaczęli iść w moją stronę. Zaczęłam walić w drzwi.
- Justin, cholera wpuść mnie!
Chwilę później stał obok mnie- pomińmy fakt, że byłam mega wystraszona- z bronią w ręku. Była wycelowana w jednego z tych chłopaków.

- Jeszcze raz zbliżycie się do tej dziewczyny a tego nie przeżyjecie- odbiegli jak przestraszone dzieci.
Ciężko oddychałam. Spojrzałam na niego z..... wdzięcznością zmieszaną ze strachem?  Weszłam do domu i od razu poszłam się ubrać. Po zrobieniu tej czynności wróciłam do kuchni aby zrobić sobie śniadanie. Zrobiłam sobie płatki i poszłam do niego, czyli do salonu gdzie oglądał telewizję. Ja nie wiem jak Rose może z nim chodzić. Ja ledwo wytrzymuję z nim piętnaście minut w jednym pomieszczeniu.
- Dlaczego zabiłaś Johna?- Spytał patrząc prosto w moje oczy.

Biebs POV:

- Dlaczego zabiłaś Johna?- Spytałem patrząc jej prosto w oczy.
- Powiedzieć ci dlaczego?!- Wstała i wzięła wazon do ręki. Chyba ją niepotrzebnie zdenerwowałem.- Dlatego, że zabił mojego kuzyna!- Wazon rozbił się o ścianę obok telewizora a ona pobiegła do swojego pokoju.
Cholera! Nie chciałem żeby płakała. Poszedłem do niej.
- Zostaw mnie!- Rzuciła w moją stronę poduszką. Złapałem ją i zacząłem ją bić ( w sensie dziewczynę nie poduszkę xDD )
- Tak chcesz się bawić, Liv?
- Co ty robisz?- Spytała z lekkim uśmiechem. Zaczęła oddawać mi ciosy inną poduszką.- Będziesz to sprzątał!- Krzyknęła śmiejąc się.

Wyrwała mi poduszkę z rąk. Pierze z poduszek latało po całym pokoju. Przybliżyłem się do niej, chwyciłem w talii i delikatnie pocałowałem. Gdy to odwzajemniła pogłębiłem pocałunek przewracając nas na jej łóżko. Nie wiem czemu ale chwyciłem jej bluzkę i powoli zacząłem ją ściągać, ona robiła to samo z moją. Podczas tej akcji miałem okazję zobaczyć jej tatuaże. Uśmiechnąłem się jak głupek gdy zauważyłem tatuaż " Never stop believing in dreams " . To zdanie zawsze powtarzali mi rodzice gdy mówiłem, że moje marzenia się nie spełnią.

- Coś nie tak?- Spytała podnosząc się.
- Wszystko w jak najlepszym porządku.- Znowu zacząłem ją całować.
- Nie Justin- oderwała się ode mnie.- My nie możemy. Ja nie mogę.. Zrobić tego Rose.Poza tym jesteś dla mnie nieodpowiedni..
- W jakim sensie nieodpowiedni?- Spojrzał na mnie pytająco.
- Nie mogę spotykać się z kimś z innego gangu! Nie rozumiesz? Nasze "drużyny" nie mają ze sobą dobrych kontaktów. Sam się o tym przekonałeś.

- Kurwa zawsze tak samo!- Wyszedłem wściekły..
W domu cały czas o niej myślałem. Ona zajebiście całuje, i jeszcze ten tatuaż... Wszystko robi lepiej niż Rose.

Liv POV:

Rose wróciła o 17:00. Do domu weszła z pocztą. Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam. Pocałowała mnie w policzek. 
- Kochanie jest list do ciebie- powiedziała podając mi go. - Nie ma napisane od kogo.

Wzięłam go i zamknęłam się w pokoju. Zaczęłam czytać :

Livanno!
Nasze wspólne chwile były dość przyjemne.
Polubiłem spędzanie czasu mimo tego co mi powiedziałaś.
Ciągle o Tobie myślę,o tym naszym pocałunku..
Wszystko robisz lepiej niż Rose.
A jeśli chodzi  o ten moment co uśmiechałem się jak głupek,
to tylko dlatego że spodobał mi się twój tatuaż.
Nie zastanawiaj się jaki bo zaraz ci to wytłumaczę.
Chodzi mi o tatuaż "
Never stop believing in dreams"
Ten tatuaż przypomniał mi o moim
dzieciństwie.
Cały czas o Tobie myślę, więc
proszę zostaw ten list i go nie
wyrzucaj.

Gdy przeczytałam ten list nie wiedziałam co czuję. Byłam oczarowana, wściekła? Nigdy przez nikogo jeszcze nie czułam takiego zmieszania w tym co czuję. Zawsze byłam stanowcza i chamska. A teraz?
Nie wytrzymam tego, muszę iść na jakąś imprezę. Ubrałam ostatnio zakupione ciuchy i o 22:00 wychodziłam.
- Gdzie idziesz?- Spytała Rose stojąc na korytarzu w piżamie.
- Na imprezę, nie czekaj na mnie.
- Okej, baw się dobrze.

Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Właśnie jestem w drodze na jedną z głośniejszych imprez w tym mieście.  Zaparkowałam i weszłam do środka. Pierwszą osobą którą zauważyłam był Jason, on też mnie zauważył i od razu powiedział o tym Justinowi. Postanowiłam zignorować to, że Juss ciągle na mnie patrzy. Zamówiłam sobie drinka. Kelnerka podała mi jednego z słabszych drinków.

- Przepraszam, ja tego nie zamawiałam- zwróciłam się do kelnerki.
- Ten drink jest od tamtego mężczyzny z sekcji VIP- wskazała na Justina- Prosił, żeby pani tam przyszła.
Wzięłam napój i zaczęłam iść w stronę jego ekipy. Nie wiem czy mnie lubią po ostatnim incydencie. Gdy byłam już prawie przy nim wygonił wszystkich i powiedział, że mam usiąść obok niego na dwuosobowym fotelu. Zamówił do nas cztery drinki, do każdego po dwa- specjalnie zamówił te mocniejsze. Gdy je wypiliśmy zapytał:
- Zatańczymy?- Delikatnie ugryzł płatek mojego ucha.
- Okej, chodź.
- Ale tańcz tak jakbyś tańczyła sama.
- Pożałujesz tego co powiedziałeś.

A więc, tańczyłam tak jak zwykle a mojego towarzysza Z A T K A Ł O. Miałam z niego niezły ubaw, po zakończonym tańcu wyszliśmy na dwór. Justin zapalił papierosa i pocałował mnie po studencku. Kręciło mnie to..  Ale nie mogłam.. On chodzi z Rose... I ten list.... Ja już nie wiem co myśleć.  Justin odsunął się ode mnie i zapytał:
- Będziesz dla mnie miła- oblizał usta.- I zrobisz ze mną akcje w klubie obok? Potrzebuję kasy. Zaś pojedziemy do mnie.
- Jason jest u ciebie- odpowiedziałam biorąc z jego ręki papierosa.
- Dzisiaj śpi u dziewczyny. Dalej.. Tylko jedna akcja.
- Pojedziemy twoim samochodem, jak Rose zauważy mój to będę miała kłopoty.
- Okej.

Dał mi jeden pistolet i zaczęliśmy tam iść. Weszłam jako pierwsza, z bronią schowaną pod koszulą. Jak zwykle wzięłam jednego chłopaka na stół i zaczęłam grozić że go zabiję jak nie oddadzą kasy. Po skończeniu roboty wsiedliśmy do jego samochodu.
- No dalej.. Wiem, że chcesz to zrobić.

Uradowana otworzyłam dach, usiadłam na oparciu siedzenia Justina i krzyknęłam:
- Zajebista! Jestem boginią!          
- Czego boginią?- Spytał unosząc brew.
- Naprawdę mam to krzyknąć?
- Dajesz.. To ja też krzyknę.
- Jestem boginią Seksu!- Krzyknęłam uradowana ze swojej odwagi.- Teraz ty.
- Jestem bogiem seksu!- Nachyliłam głowę i zaczęłam całować jego szyję.

Dojechaliśmy do jego domu. Zaraz po wejściu zaczęliśmy liczyć kasę.
- Razem mamy prawie trzy tysiące.- Powiedział Justin- Chodź tu.
Usiadłam na nim okrakiem, przyciągnął mnie bliżej. Oblizałam usta. Justin delikatnie mnie pocałował....

I nagle dostał esemesa, że The Spins przegięli i właśnie rozpoczęła się wojna.
______________________________________________________________________
__________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________
____________________
Oto rozdział 4! Kochani przepraszam ale kolejny rozdział pojawi się dopiero 2 maja :/
Przepraszam, że tak późno ale wcześniej nie będę miała jak go wstawić :(
Czekam na komentarze + Tym razem polecam tego bloga: Kliknij tutaj

3 komentarze:

  1. Suupcio!

    Naprawdę następny dopiero 2 MAJA?
    O matulu... chyba zginę...

    /Olcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbiste

    Szkoda,że na kolejny będzie trzeba tyle czekać. Nie wiem czy dożyje.

    /Zuzka ;)

    OdpowiedzUsuń